W sercu bardzo starej doliny rósł niezwykły ogród. Cały ten ogród stanowiło jedno, jedyne Drzewo Pamięci, a opiekowała się nim Ogrodniczka o imieniu Elara, która była jego córką.
Kochała to drzewo całą sobą. Jego sękata kora była jak mapa jej własnego życia, a każdy liść szeleścił wspólnymi opowieściami. Drzewo przeżyło już swoją wiosnę, gdy wystrzeliło ku słońcu pełne obietnic. Przeżyło swoje długie, hojne lato, dając Elarze cień, schronienie i najsłodsze owoce. Teraz jednak nadeszła jego późna, cicha jesień. Jego liście, jeden po drugim, zmieniały barwę na złotą i czerwoną, a potem, z każdym podmuchem wiatru, cicho opadały na ziemię. Gałęzie, niegdyś silne, stały się kruche.
Elara całe dnie walczyła z nadejściem tej jesieni.
Każdego ranka próbowała przywiązywać opadające liście z powrotem do gałęzi. Podpierała konary, które chyliły się ku ziemi. Okrywała korę mchem, by zatrzymać w niej resztki ciepła. Jej świat skurczył się do tej jednej, rozpaczliwej próby zatrzymania pory roku. Była tak skupiona na walce z wiatrem, że nie zauważyła piękna w złotych liściach ani nie czuła łagodnego słońca na swojej twarzy.
Pewnego popołudnia, gdy bezsilnie próbowała podeprzeć kolejną gałąź, na jej ramieniu usiadł malutki koliber o piórkach mieniących się jak wspomnienia. – Walczysz z jesienią, dobra Ogrodniczko – szepnął cicho, a jego głos brzmiał jak delikatny dzwonek. – A czy można zatrzymać porę roku?
– Muszę – odpowiedziała Elara, a w jej głosie drżało zmęczenie. – Ono nie może odejść.
Koliber zatrzepotał skrzydełkami.
– Twoim zadaniem nie jest powstrzymanie wiatru, który zabiera liście. Twoim zadaniem jest zebranie najcenniejszych nasion, które po sobie zostawia.
Ptaszek sfrunął na ziemię i wskazał dziobem na coś, co leżało u korzeni drzewa. Elara schyliła się i zobaczyła maleńkie, ledwo widoczne nasionka, które lśniły delikatnym, wewnętrznym światłem. – Każde wspomnienie, każda lekcja, każda chwila miłości, którą dało ci to Drzewo, jest takim nasionem – kontynuował koliber. – Ono przez całe życie zrzucało je dla ciebie.
Teraz jest czas, by je pozbierać.
Elara podniosła jedno lśniące nasionko i poczuła w dłoni ciepło wspomnienia letniego poranka. Podniosła drugie i zobaczyła w nim obraz silnych gałęzi chroniących ją przed burzą. W trzecim była słodycz owoców.
– Co mam z nimi zrobić? – spytała cicho.
– Zasadź je w sobie – odpowiedział ptaszek. – Weź wodę ze Źródła Siły, tego, o którym zapomniałaś, i podlej je w swoim sercu.
Elara przestała walczyć. Zamiast tego usiadła pod swoim Drzewem. Gdy kolejny liść odrywał się od gałęzi i spadał, łapała go delikatnie. Przyglądała mu się, dziękując za jego historię, a potem odkładała go na ziemię. A u stóp drzewa zbierała lśniące nasiona.
Z każdym dniem czuła, jak w jej wnętrzu zaczyna kiełkować coś nowego. Czuła, jak z zebranych nasion wyrastają w niej niewidzialne korzenie – silne i głębokie.
Pewnego dnia, z ostatnim, łagodnym westchnieniem wiatru, opadł ostatni liść. W ogrodzie zapanowała cisza. Pień Drzewa stał nieruchomy i spokojny. Ale Elara nie czuła pustki. Czuła, jak w jej sercu rośnie teraz cały las. Czuła siłę korzeni Drzewa Pamięci w swoich własnych nogach i mądrość jego konarów w swoich ramionach.
Drzewo nie zniknęło. Przemieniło się. I Elara zrozumiała, że miłość nie umiera. Zmienia tylko formę. Z potężnego drzewa, o które trzeba się troszczyć na zewnątrz, stała się cichym, potężnym lasem w jej wnętrzu. Lasem, który już na zawsze będzie rósł razem z nią, dając jej siłę i schronienie.